Na nieskończenie wiele sposobów Bóg Żywy miłuje i karze, chroni wiernych przed napaścią, nawraca niewierzących i karze prześladowców wiary. Gdy srogi Makasymin zgładził męczenników Chrystusowych: Minę, Hermogena i Eugrafa, wsiadł na statek, po czym wyruszył ze swoją świtą z Aleksandrii do Konstantynopola. W czasie podróży oślepł, choć już wcześniej był człowiekiem o ślepej duszy i rozumie. Zaczął żalić się bliskim, jak to jakieś niewidzialne ręce strasznie go tłuką. Niedługo potem umarł marnie, tak jak i marnie żył.
W czasach św. Ambrożego miało miejsce pewne zdarzenie: cesarzowa Justyna, heretyczka, namówiła pewnego człowieka o imieniu Eutymiusz, właściciela ziemskiego z Milanu, aby schwytał nieodpowiadającego jej biskupa i wywiózł gdzieś daleko na wygnanie. Eutymiusz przygotował powóz i zaczaił się w pewnym domu, niedaleko cerkwi, by z łatwością móc pochwycić Ambrożego i od razu wywieźć. Akurat tego dnia, kiedy przygotował się by pojmać Ambrożego, przyszedł rozkaz cesarza aby wygnać Eutymiusza z powodu jakiegoś występku. Nadeszli żołnierze, związali złoczyńcę i wywieźli go tym samym powozem, który przygotował dla Ambrożego.
Innym razem, wszedł do cerkwi, w której służył św. Ambroży, pewien wyznawca herezji Ariusza, aby oskarżyć go o bluźnierstwo. Rozejrzawszy się, heretyk zobaczył świętego jak naucza i anioła obok niego szepczącego mu słowa na ucho. Przestraszył się tego bardzo, zawstydził się, odrzucił herezję i wrócił do Prawosławia.